...Wychodzi panu na twarz, że pan nic nie czytasz...


-Jaką książkę pan ostatnio przeczytał? ... Hmm... Jaką książkę pan ostatnio przeglądał?
-Mam. Książeczkę opłat za prąd!
Ten żarcik oddaje ducha prawie nas wszystkich czyli obrazuje nasze wspólczesne czytelnictwo. A przeciez jak czytamy tak mówimy. Co czytamy - jeśli czytamy - tak mówimy. Jeśli czytamy tych co potrafią się podobać publice to z reguły jest to język na poziomie Kiepskich. Taki język nie powinien być dla nas wzorcem. Za to twórca jest popularny i ma pieniądze; pardon, powodzenie.
Książka droga a to dodatkowo osłabia czytelnictwo. Zgrabnie to ujął skromny klient księgarni:" Ci co czytają nie mają na to pieniędzy.Ci co mają pieniądze, nie czytają." nie wspomnę o tych co kupują a nie czytają (kolekcjonerzy?) bo dziś pochwalenie się księgozbiorem rodzinnym trafia w pustkę.
Cała Polska czyta dzieciom - dobry żart. Pokazówka i nic poza tym.
A w szkole? Jakie tam znowu lektury obowiązkowe!? "Co to lektury, proszę pani? A obowiązkowe? Odrzucenie lektur to eksperyment rozpoczęty w poprzednim pokoleniu, który udał się znakomicie. Tak, wreszcie coś w oświacie co się powiodło.
Otóż kto czyta dobrą lekturę nie popełnia błędów nie tylko ortograficznych. Buduje sobie styl i logikę wypowiedzi. Starożytni tych co nie czytali nazwali barbarzyńcami; żyjemy w epoce barbarzyńskiej.
Można to określic z warszawska: Dont make a village! Nie rób wiochy! A robimy i jeszcze ostentacyjnie się tym chlubimy. (Tu witam zawodowców!) Wiochę słychac od pierwszych słów wypowiedzi. Większość tych z parciem do mikrofonu to ludzie z zasobem 200 słów; plus drugie tyle "na nośniku wymiennym" w zależności od tego co głównonurtowe media zalecają. Żałośne! A ponoć czterdzieści lat temu absolwent uniwersytetu miał zasób dwudziestu tysięcy słów...
A teraz konkurs, może nawet z nagrodami. Który z mistrzów polskiej piosenki umieścił w swoim utworze następujące słowa:
"...Wychodzi panu na twarz,
że pan nic nie czytasz..."
Myślcie ludzie! Myślenie nie boli.